sobota, 2 lutego 2013

Cienie do powiek: L'oreal - Color infallible

~NAVY~

Cześć!
Przepraszamy za długą przerwę :) Dzisiaj przygotowałam dla Was krótką - dla mnie wyczekiwaną - recenzję cieni, które dostałam w prezencie urodzinowym :) Zapraszam do powiększenia zdjęć, ponieważ nie mogę wyjść z zachwytu nad ich teksturą.


Cienie marki L'Oreal, seria Color Infaillible

Przedstawiam dwa odcienie: Coconut Shake (016) - matowy, ale bardzo jasny beż - i Eternal Black (014) - głeboką czerń z brokatowymi drobinkami.




Ciekawym rozwiązaniem wydaje się... opakowanie. Od spodu cienie przytrzymywane są przez gumową zatyczkę, która chroni je przed pokruszeniem, na przykład, kiedy spadną - dla mnie takie zabezpieczenie to ogromna ulga :)




Cienie mają bardzo przyjemną konsystencję, gdzieś pomiędzy sprasowanym pudrem a musem. Wygodnie nabiera się je na pędzelek, nie sypią się po nałożeniu na powieki.




Największą zaletą cieni jest intensywność koloru. Chociaż Conconut Shake stapia się z odcieniem mojej skóry, to jest wyraźnie kryjący, natomiast czerń zachwyca intensywnością. Rozświetlające drobinki wyglądają przy tym całkiem naturalnie.

Cienie są trwałe, wykonuję nimi codzienny makijaż i nawet po położeniu na powieki głębokiej czerni nie wyglądam wieczorami jak panda :) Nie zbierają się też w załamaniu powiek, w żaden sposób nie zbijają. Kolor nie blaknie.





Zdjęcie przedstawia cienie położone na skórę, w świetle dziennym:






- oraz przy sztucznym oświetleniu:




Dla mnie: 10/10 - nie jestem profesjonalną makijażystką, ale dokładnie tego oczekiwałam od cieni z kolekcji o takiej nazwie (fr. infaillible - niezawodny), wpisując je na swoją wishlistę :) Jeśli będę miała możliwośc, z pewnością wyposażę się w inne kolory z tej serii.


Cienie dostępne są w Rossmanie i w Super-Pharmie, cena ok. 35zł.

Jestem ciekawa Waszej opinii - i waszych faworytów, jeśli chodzi o kosmetyczną kolorówkę. Sama nie używam wielu kosmetyków do makijażu, w tej kwestii uważam siebie za minimalistkę - tym chętniej skorzystam z Waszych porad i doświadczeń :)





Przy okazji chciałabym powiedzieć Wam, że kupiłam niedawno po raz pierwsze hydrolaty - neroli, z kwiatów gorzkiej pomarańczy oraz najpopularniejszy, różany. Jestem pozytywnie zdziwiona, nie sądziłam, że wody kwiatowe mogą tak skutecznie nawilżać :)

Obiecuję kilka słów na ten temat, a do tego - ponieważ niektóre z Was są zainteresowane kupnem półproduktów do zrobienia własnych kosmetyków - wpis o dużym zamówieniu ze Zrobsobiekrem.pl, które dotarło do mnie w tym tygodniu :)


Całuski
NAVY

2 komentarze: